Bohater
Ktoś zadzwonił pod numer 998.
Przyjechały dwa wozy.
Dom cały w płomieniach.
Spazmatyczny krzyk matki.
O Boże, Agnieszka!
Kilka sekund namysłu i już wbiegł do środka.
Podmuch ognia. Żar wielki na kombinezonie.
I leżące w pokoju, nieprzytomne dziecko.
Chwycił mocno w swe ręce i pobiegł do wyjścia.
Gdyby o kilka minut później to uczynił.
Gdyby nie zrobił tego, bez zastanowienia.
Nie było by wśród żywych, już tego istnienia.
Maleńkiego aniołka w popiół zwęglonego.
Za serce i odwagę dostał najpiękniejsze,
jakie tylko otrzymać mógł podziękowanie.
Łzy szczęścia Matki dziecka, które w oczach miała.
Całując go po rękach, gdy przed nim klęczała.
26 czerwca 2007, Grajewo
Podziel się swoimi przemyśleniami...