Chichén Itzá

Ofiaruję Tobie ciepłe serce, chwilę temu z mej piersi wyrwane.
Duch mój wzleciał nad misę ofiarną, ponad schody krwią ludzką zalane.
Ofiaruję honor wojownika, z dumą ginę w śmierci rytuale.
Dziś pierzasty Kukulcan z promieniami Słońca, spłynie wijąc się po litej skale.

Tam nad studnią łka procesja dziewic, czekających na śmierć swą po zmroku.
Chac wypija sen wodny, z młodych ust topielczych, by urodzaj dać ziemiom w tym roku.
Zachód śmierci nadchodzi nad boisko pelota. Gruby sznur pannom ramiona pęta.
Płacząc giną niewinne, w demonicznym obrzędzie. W studnię śmierci, spychane dziewczęta.

Z El Castillo wrzask ludzki się niesie. Ścieka krew z tolteckiego ołtarza.
Kapłan śmierci sztyletem, młode piersi rozrywa. Góra serc krwiożerczego Quetzala.
Duch mój leci do przodków krainy. Widzę tą, co nad wszystko kochałem.
Unoszony na skrzydłach pierzastego węża. Pozostawiam Chichén Itzá krwawe.

Gerard Karwowski
13 grudnia 2018, Warszawa

Podziel się swoimi przemyśleniami...

Poezja: