Droga miłości
Językiem, za uszami Twymi, zaczynam mą drogę miłości.
Powoli, zjeżdżając po szyi, nadaje jej pasm położenie.
Pieszczotą wygładzam nawierzchnię. Rozniecam, żar Twej namiętności.
Z czułością zatapiam się w skórze. Rozpalam Twe dzikie pragnienie.
Docieram do wzgórz Twoich piersi. Tu tworzę wylizane koła.
Dwa ronda niebiańskiej rozkoszy. Z rozjazdem w kierunku podbrzusza.
Gdy kąsam nabrzmiałe ich szczyty. Twe ciało o więcej wciąż woła.
Podążam więc szybciej i niżej. W wibracjach językiem poruszam.
Dobrnąłem już do Twego brzucha. Zanurzam się w pępka wgłębieniu.
Przywieram do jego płaszczyzny i dalej rozpieszczam Twe ciało.
Namiętnie zlizuję szlak nowy. Gdy Ty, cała drżysz w podnieceniu.
Już wiem, gdzie skierować mam język. By w końcu nie było Ci mało.
Nareszcie dotarłem do celu. Całuję namiętnie Twe uda.
W ich drżeniu masz Swe apogeum. Gdy w róży zakańczam mój pościg.
Zlizuję spływający nektar. Swój język w Twym pąku zanurzam.
Twój jęk i krzyk dziki spełnienia. Są końcem mej drogi miłości.
Podziel się swoimi przemyśleniami...