Kaszmir
Nadzy, pieścimy się w basenie. Ubrani tylko w zapachy Roji.
Zabieram Cię, do mojej sypialni. Gdzie w Baldacchino, seks dziki czeka.
Skąpana, w stróżkach Dom Perignona. Pijesz, łapczywie szampan z ust moich.
Niech biały kawior, rozpala zmysły. Nasza namiętność, niechaj nie zwleka.
Wkładasz koronki czarnej La Perly. Podniecasz zmysły, Swym wyuzdaniem.
Wielbię Twą skórę, czule ustami. Ogień w Twych oczach mówi mi wszystko
Zębami ściągam z Ciebie stanik. Czule całując ciało rozgrzane.
Pieszczę, namiętnie kroczę językiem. Twój pierwszy orgazm, jest już blisko.
Mój język, w transie Twojego krocza. Zdobywa szczyty. Jeden za drugim.
Z Denona płyną dźwięki muzyki. Czyste jak kryształ. Podniecające.
Gdy wchodzę w Ciebie. Jęczysz z rozkoszy. On jest tak twardym I takim długim.
Krzyczysz namiętnie głosem spełnienia. Gdy Emma Hewitt, gra nam swój koncert.
Dochodzisz ostro. Raz, za razem. Biorę Cię z tyłu, z boku i z przodu.
Godziny płyną jedna po drugiej. Dziesiątki ekstaz dzisiaj dasz mi.
Gdy zadowolę Cię ostatecznie. Nadzy zaśniemy w objęciach Swoich.
Ciało okryję Twe kocem szczęścia. Ogrzeje Cię, mój mongolski kaszmir.
Podziel się swoimi przemyśleniami...