Podwiązka

Przyszłaś do mnie przed północą. W czarnej, koronkowej sukni.
Poprosiłaś, bym zębami rozpiął na Twych plecach zamek.
Spoglądałaś, tak kusząco. Ubrana, tak delikatnie.
Rozbierając Cię z sukienki. Z podniecenia, aż kipiałem.

Pod sukienką, założoną miałaś. Też czarną, bieliznę.
Bardzo cienką. Przezroczystą. Z widocznymi prześwitami.
Nic już mówić nie musiałaś. Stanik sam ściągnąłem szybko.
Taki twardy, oszalały. Figi Twe, prawie zerwałem.

Potem zdjąłem Ci pończochy. Stałaś już zupełnie naga.
Tylko nad kolanem prawym, pozostała jeszcze ona.
Wcale ściągać jej nie chciałem. Z pieszczotami wszedłem żwawo.
Moje zmysły rozpaliła. Twa podwiązka koronkowa.

Gerard Karwowski
01 października 2020, Wrocław

Podziel się swoimi przemyśleniami...

Poezja: