Santorini

Gdy, w tawernie popijałaś greckie wino.
Ja, namiętnie podglądałem ciało Twe.
Chciałem, spełnić z Tobą noc, polska dziewczyno.
Być Twym Grekiem, co gorąco kocha się.

Środek nocy i na niebie lśniące gwiazdy.
Urok wyspy, tak rozpalał zmysły Twe.
Kilka słów. Dionizos, prosił nas, do jazdy.
Już po chwili, całowałem czule Cię.

Wybiegliśmy, na zupełnie pusta plażę.
Morza szum, zapraszał Cię. w ramiona me.
Kąpaliśmy się, tak dzicy. Całkiem nadzy.
Gdy zacząłem. Z namiętnością, pieścić Cię.

Czy to wino, uderzyło Ci do głowy?
Czy też Słońce, rozpaliło zmysły Twe?
Późną nocą, cały świat nam zawirował.
Gdy namiętnie, w morzu, kochaliśmy się.

Czy to upał, tak rozpalił nagie ciała?
Czy też, pełne pożądania. Dzikie sny?
Namiętnością. Urok wyspy, tak zadziałał.
W krzykach nocy. Santorini. Ja i Ty.

Gerard Karwowski
15 czerwca 2021, Wrocław

Podziel się swoimi przemyśleniami...

Poezja: