Ulica
Wlewam w siebie, ostatnią flachę wspomnień o Tobie.
Łyk za łykiem, giną blade obrazy przeszłości.
Rok kolejny. Przepite, przekrwione spojrzenia.
Obudzony delirką, wstaję aby paść.
Mój worek aluminium, to dwie flachy z mety.
Krzyśka wczoraj padaczka przekręciła nam.
Mroczne życie bez faktów. Detoks za detoksem.
Znów wigilia na dworcu. Ile to już lat?
Już dawno zapomniałem, jak miałaś na imię.
Biegną dzieci chodnikiem. Skąd ten widok znam?
Kazik niesie kolejną flachę fioletowych zwidów.
Abym znów ujrzał diabła, stojącego za mną.
Padł, bełkocząc snem o moim zmarnowanym życiu.
Przykryty śmieciami.
Pośród resztek wspomnień o Tobie.
20 sierpnia 2011, Ełk
Podziel się swoimi przemyśleniami...