Wisielec
Ciemna noc, zimny wiatr, długi, szary, lniany sznur.
Drzewa gruba, mocna gałąź.
Myślał o tym wiele dni, załamany życiem swym.
Przed złym światem uciekając.
W końcu wyszedł po to, by. Mroczną nocą, w lesie tym.
Traumę życia swą zakończyć.
W domu pozostawił list. W szafce setki wierszy swych.
Na podłodze ten ostatni.
Ten, którego nie dokończył.
Tych przedśmiertnych kilka spojrzeń i wydechów kilka z płuc.
Gdy na szyi zgonu pętlę swą zaciskał.
Wykopane spod nóg wiadro, w drgawkach dygoczące ciało.
Piana. Która w chwili śmierci, uszła z pyska.
Nie wyciągnął ręki nikt. Kiedy prosił. Błagał by.
Ci co znali go, pomocy udzielili.
Czarną nocą pośród drzew. Wieje wiatr wisielczy śpiew.
O poecie, który odszedł w jednej chwili.
01 kwietnia 2017, Ząbkowice Śląskie
Podziel się swoimi przemyśleniami...