Wschód Słońca
Księżyc witał ich serca miłością. Mleczną drogą, rozlaną wśród gwiazd.
Zatraceni, w dzikiej namiętności. W wrotach czasu, wstrzymali Swój świat.
Tak spragnieni, ciał Swoich nawzajem. Zasłuchani w bicia własnych serc.
W ogniu żądzy, co była ich rajem. Zrozumieli, czym ich niebo jest.
Dzika miłość, rozlewała w dusze. Lawę pragnień, gorącą jak żar.
Pocałunki zbierały namiętnie. Czar rozkoszy, z dwóch spoconych ciał.
W mroku nocy, godziny odliczał. Jej orgazmów, rozkochany krzyk.
Dwa, wpatrzone, spragnione oblicza. W ich miłości, na tą noc, czas znikł.
Zórz ognistych, parł rydwan porannych. On, namiętnie, ciągle wchodził w nią.
Dawał serce, w pieszczotach oralnych. Całą duszą, czule pieścił ją.
Dochodzili w miłosnej ekstazie. Wiele razy. On brał ją jak mógł.
Zatraceni w ciał mokrych obrazie. Przywitali, razem Słońca wschód.
Podziel się swoimi przemyśleniami...